światów, niewidocznych dla zwykłych oczu", a o całym zdarzeniu: "kategorycznie odrzucałem wszystkie przywileje percepcji, byłem na brzegu". Później wnioskował: "nauczyłem się medytować tylko na skraju". Co zatem niewidocznego na linii stykającej ocean z bunkrem zobaczył Virilio? Ważniejsze od odpowiedzi wydaje mi się w przede wszystkim wskazanie na miejsce, z którego roztaczało się jego widzenie: nie przenikało ono w sam bunkier, nie wglądało bezpośrednio w jego budowlę, lecz, odwrotnie, pośpiesznie wybiegało poza nią, poszukiwało swej wizji nie w tym, co widoczne wprost, lecz w otaczającej bunkier pustej przestrzeni. Nie była to wszak pustka a właśnie przejrzystość, zjawisko bardziej czasowe niż przestrzenne, światło