instynktownie na palcach, jakby obawiały się nieopatrznym stąpnięciem trafić w próżnię. Puszczony samopas wzrok, zlepiający z powykrawanych fragmentów coraz to nowe profile, ślepym wewnętrznym instynktem omijał starannie kuszące go zdradziecko kontury, gotowe złożyć się na jeden wyblakły profil kobiecy.<br>W pierwszą zaraz niedzielę do nowego pokoiku Pierre'a zaszedł po niego rumiany Rene, pośredni sprawca dobrobytu dni ostatnich, by wyciągnąć go na przechadzkę po mieście.<br>Na ulicach było ludno, duszno i nudno bezczynną, zakurzoną nudą wakacyj. Był to ten okres lata paryskiego po "Grand Prix", kiedy ze zgrzanego ciała Paryża, wraz z potem i wodą, wyparowują ostatnie ciałka błękitnej czy bodaj zafarbowanej