Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 7
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
dyskutować o scenografii. Ja upierałam się przy kadzidłach, pomarańczach w półmiskach i figach porozrzucanych na łóżku przykrytym chustami z India shopu. Jacek zaś przy kuchennym stole i nas wśród porozrzucanych warzyw i parujących garnków:
- Rozumiesz, wchodzę do kuchni, ty coś przygotowujesz, zadzieram ci sukienkę i kładę na stół - perorował z rumieńcem na policzkach. Przypomniał mi się Jack Nicholson w filmie "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy" i poczułam dreszcze na kręgosłupie.
- Chyba zwariowałeś! Nie mam ochoty wsadzić łokcia w garnek z rosołem albo zrzucić nogą czajnika! - popukałam się palcem w czoło. Stanęło na scenerii hinduskiej. Jacek ustawiał kamerę na statywie, ja aranżowałam
dyskutować o scenografii. Ja upierałam się przy kadzidłach, pomarańczach w półmiskach i figach porozrzucanych na łóżku przykrytym chustami z India shopu. Jacek zaś przy kuchennym stole i nas wśród porozrzucanych warzyw i parujących garnków:<br>- Rozumiesz, wchodzę do kuchni, ty coś przygotowujesz, zadzieram ci sukienkę i kładę na stół - perorował z rumieńcem na policzkach. Przypomniał mi się Jack Nicholson w filmie "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy" i poczułam dreszcze na kręgosłupie.<br>- Chyba zwariowałeś! Nie mam ochoty wsadzić łokcia w garnek z rosołem albo zrzucić nogą czajnika! - popukałam się palcem w czoło. Stanęło na scenerii hinduskiej. Jacek ustawiał kamerę na statywie, ja aranżowałam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego