siebie serdeczni, i znów jeden z nas to zepsuje - jakąś wymówką nie w porę, jakąś zadawnioną urazą, jakimś głupstwem, którego nie da się cofnąć - i tak będzie w kółko, aż wyjadę wściekły na siebie, żegnany jego gorzkim spojrzeniem. <br> Ewa...<br>Myślę czasem o świętych z mojego kościoła. Schweitzer, Saint-Exup‚ry, Gandhi, prof. Kępiński... Ten ostatni najbliższy. Jakbym go dotykała. Żyć i umrzeć jak on. Człowiek całkowicie pochłonięty pasją niesienia pomocy. Cały oddany innym. Chciałam przeczytać wszystkie jego książki. Już nie przeczytam. Nie mogę czytać. Wstrząsające, jak w tej potwornej chorobie, unieruchomiony gipsem - pracował, pisał. Jak bardzo musiał się śpieszyć. Prawdziwy