Typ tekstu: Strona internetowa
Autor: Andrzej Otrębski
Tytuł: strona łowiecka
Rok: 2003
soboty przesiedzieliśmy na tych czatowniach 5 długich, zimnych nocy - wilki nie przyszły. Rano, po zasiadce, najczęściej obchodziliśmy znane wilcze przesmyki.

We wtorek, 200 metrów od nas, przeszły 4 rysie. Wracając z podchodu widzieliśmy tropy przecinające nasze ślady w miejscu, w którym przechodziliśmy pół godziny temu. Tak niewiele brakowało abyśmy zobaczyli rysie, a może nawet...

W czwartek rano, idąc pod górę ośnieżoną ścieżką, nagle zobaczyłem wilka. Zatrzymałem się gwałtownie. Zbyt gwałtownie! Śnieg, łagodnie do tej pory tłumiący moje kroki, zachrzęścił nieznacznie pod wpływem nagłego postawienia stopy. To wystarczyło! Wilk błyskawicznie zniknął w wąwozie, nie zdążyłem nawet chwycić za broń. Nigdy nie widziałem
soboty przesiedzieliśmy na tych czatowniach 5 długich, zimnych nocy - wilki nie przyszły. Rano, po zasiadce, najczęściej obchodziliśmy znane wilcze przesmyki.<br><br>We wtorek, 200 metrów od nas, przeszły 4 rysie. Wracając z podchodu widzieliśmy tropy przecinające nasze ślady w miejscu, w którym przechodziliśmy pół godziny temu. Tak niewiele brakowało abyśmy zobaczyli rysie, a może nawet...<br><br>W czwartek rano, idąc pod górę ośnieżoną ścieżką, nagle zobaczyłem wilka. Zatrzymałem się gwałtownie. Zbyt gwałtownie! Śnieg, łagodnie do tej pory tłumiący moje kroki, zachrzęścił nieznacznie pod wpływem nagłego postawienia stopy. To wystarczyło! Wilk błyskawicznie zniknął w wąwozie, nie zdążyłem nawet chwycić za broń. Nigdy nie widziałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego