jeszcze w zupełnych ciemnościach. Odczekał, wytrzymał, nie spłoszył, strzelił po szabasie. Czy można chcieć więcej?<br> W następną noc pojechałem sam, Mariusz świętował sukces. Nie poszedłem do mojej budki za rzeką, niech się kury przyzwyczają do jej nowego wyglądu. I choć koguty były niezbyt daleko, a toki ciekawe, <br>z walkami zacietrzewionych rywali, myślami byłem tam za rzeką.<br> Znowu pojechałem sam. Koguty były tam gdzie przedwczoraj. Dwa. Tokowały zawzięcie przed szabasem. Tokowały nie gorzej i po szabasie, ciągle jednak za daleko. I tak jak wtedy odezwały się kury. Na drzewie, tuż obok. Koguty zaczęły się zbliżać, aż jeden podfrunął i siadł zupełnie blisko