Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
teraz, pewnie nie myśląc o tym, zabrała tę nogę z jego brzucha.
- Zimno. - Było ich tu troje żywych, ale choć ogrzali ciasną przestrzeń ciepłem ciał i odizolowali się od otoczenia każdym dostępnym kawałkiem tkaniny, chłód był gotów kąsać najdrobniejszy fragment odsłoniętej skóry. - Ciężko wytrzymać całą noc pod gołym niebem.
- Ale ryzykować nie będziemy? - Było to raczej stwierdzenie niż pytanie. Wydawało jej się, że zna odpowiedź.
- Będziemy.
- Wychodzimy? - Tym razem odezwała się Baśka. Spod koca widać było tylko jej oczy.
Ciekawe, czy w ogóle spała. Z trupem męża przy boku... Swoją drogą mogli wpaść gorzej. Mógł być lipiec... W schronie panował zaduch
teraz, pewnie nie myśląc o tym, zabrała tę nogę z jego brzucha.<br>- Zimno. - Było ich tu troje żywych, ale choć ogrzali ciasną przestrzeń ciepłem ciał i odizolowali się od otoczenia każdym dostępnym kawałkiem tkaniny, chłód był gotów kąsać najdrobniejszy fragment odsłoniętej skóry. - Ciężko wytrzymać całą noc pod gołym niebem.<br>- Ale ryzykować nie będziemy? - Było to raczej stwierdzenie niż pytanie. Wydawało jej się, że zna odpowiedź.<br>- Będziemy.<br>- Wychodzimy? - Tym razem odezwała się Baśka. Spod koca widać było tylko jej oczy.<br>Ciekawe, czy w ogóle spała. Z trupem męża przy boku... Swoją drogą mogli wpaść gorzej. Mógł być lipiec... W schronie panował zaduch
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego