Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
panna Kazimiera o wypukłym czole i smutnych oczach...

W ciągu dnia czytałem książki, odrabiałem zadane mi przez ojca lekcje, dużo czasu spędzałem w warsztacie przyglądając się pracy Gawlika, ale najchętniej siadywałem przed bramą na ławeczce obok stróża Franciszka, z którym szybko zawarłem przyjaźń.

Franciszek był bardzo stary. Twarz miał porośniętą rzadką, siwą szczeciną, gdyż nie uznawał golenia i tylko raz w tygodniu przystrzygał ją nożyczkami.

Witał mnie zawsze tymi samymi słowami:

- Dzionek jak skowronek...

I kiwał dobrotliwie głową.

Lubił opowiadać, jak to w sześćdziesiątym trzecim roku dowodził pod Wąchockiem oddziałem kosynierów, myliły mu się czasy i ludzie, wodzem powstania był raz
panna Kazimiera o wypukłym czole i smutnych oczach...<br><br>W ciągu dnia czytałem książki, odrabiałem zadane mi przez ojca lekcje, dużo czasu spędzałem w warsztacie przyglądając się pracy Gawlika, ale najchętniej siadywałem przed bramą na ławeczce obok stróża Franciszka, z którym szybko zawarłem przyjaźń.<br><br>Franciszek był bardzo stary. Twarz miał porośniętą rzadką, siwą szczeciną, gdyż nie uznawał golenia i tylko raz w tygodniu przystrzygał ją nożyczkami.<br><br>Witał mnie zawsze tymi samymi słowami:<br><br>- Dzionek jak skowronek...<br><br>I kiwał dobrotliwie głową.<br><br>Lubił opowiadać, jak to w sześćdziesiątym trzecim roku dowodził pod Wąchockiem oddziałem kosynierów, myliły mu się czasy i ludzie, wodzem powstania był raz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego