których była skrycie dumna. Może dlatego uśmiechała się częściej niż jej skupione towarzyszki, które mówiły o niej, że jest naturą figlarną.<br>Kiedy miała lat siedem, doznała widzenia. Był wieczór zimowy, śnieg skrzypiał pod dużymi stopami tej nad wiek wybujałej dziewczynki. Wracała ze szkoły samotnie, bo tylko ona mieszkała daleko, za rzeczką. Już gwiazdy świeciły na ciemnym niebie, nie widać było dymu, unoszącego się z kominów chałup, lecz tylko nikłe światełka lamp naftowych w oknach. Miała właśnie skręcić w prawo, na mostek drewniany, gdy doznała widzenia. Pojawił się przed nią Pan Jezus, bardzo promienny i piękny, trzymający w ramionach białego baranka. Padła