jednego bez książki, a nareszcie ona mi zaręczyła, że wszystkie romanse to istne bajki, którymi wolno niekiedy się bawić, ale wierzyć im w czymkolwiek, broń Boże! Nie zapomnę nigdy, jak odczytywałyśmy razem niektóre i jak jasno wykazywała ich prawdę i niedorzeczność. Trafiało się też często, że w miejscach, gdziem pierwej rzewnie płakała, zwłaszcza przy wesołości i dowcipie starszej siostry, boki zrywałyśmy od śmiechu".<br> Domowi rodzinnemu i właśnie matce zawdzięczała – jak wspomina – oddychanie żywiołem polskim i to, że „zaczęła wchodzić w mowę [polską] i nauki". Wprawdzie matka Klementyny znała francuski, ale w piśmie swobodniej posługiwała się językiem polskim. Babka