Zgaś ogień! <br>Wit nie posłuchał rozkazu. Własną piersią zasłonił ognisko. Nie odstąpił od kotła, choć w oczach zamigotała mu stal nagich rapierów. <br>- Nie zgaszę! <br>Bryznęła krew na kamienie. Runął latarnik z piersią przebitą klingami. Rajtarskie buty zdeptały ogień. Uderzyły w niebo łuny płonących wsi. Żołdacy grasowali po kępie, rabując <orig>checze</>, rżnąc ryczące bydło, porywając przerażone <orig>białki</>. Kaszubi uciekali w popłochu, kryli się w borach i wąwozach, by ratować życie. Szwedzi podpalali stodoły, strzelali z muszkietów, przytraczali do siodeł zrabowane gęsi, kury, szaty i pierzyny. Pod wieczór jeden z podjazdów rozpalił ognie biwaku przy latarni.<br>W tej godzinie sołtysówna Agnieszka, zaniepokojona losem