spotkało ją kolejne rozczarowanie. Pukała do drzwi, dzwoniła, waliła - nikt nie otwierał. Usiadła na schodach klatki schodowej, a wtedy z mieszkania obok wyjrzała sąsiadka i powiedziała, że nie ma co czekać, bo oni - siostra pani Jadwigi z mężem i dziećmi - wyjechali na całe święta i nawet prosili, żeby na mieszkanie rzucić okiem. Pani Jadwiga zmartwiła się, bo nikogo innego w stolicy nie znała i pozostawało jej tylko wrócić do swoich, na których przecież się obraziła.<br>A że zawziętą była kobietą i tak łatwo urazy nie odpuszczała, to pomyślała, że wróci, tylko nie tak od razu.<br><q>- A niech tam się trochę pomartwią