Wszyscy wpatrywali się w Kosińskiego, tylko Dymek zerwał się z miejsca, jakby chciał biec na ratunek ale zatrzymał się bezradnie w pół kroku.<br>W tej ciszy rozległ się spokojny głos Kosińskiego.<br>- Trzymaj się, przyjacielu, z daleką od mojej żony.<br>I Jacek najspokojniej w świecie wrócił do swojego stolika. Obaj dziennikarze rzucili się podnosić Skowrońskiego, hałas na sali wybuchł z podwójną siłą,<br>Kosiński usiadł na swoim miejscu i, zimny jak zwykle, zapytał;<br>- To co będziemy jedli?<br>Alicja spojrzała na niego nienawistnie, usta jej drżały, w oczach kręciły się łzy. Schwyciła torebkę i szybko wyszła z sali. Romek chciał biec za nią, ale Kosiński