nasz mołojecki upór wzbudził chyba szacunek wartowniczki. Wskazała nam drogę do dystrybutora, uprzedzając, żeby nie wdepnąć w którąś z cuchnących kałuży psującej się brzeczki. Podchodzimy do kranu, który standardowo służy do obsługi samochodowych cystern. Innemu, tym razem męskiemu, monstrum w waciaku jest jednak wszystko jedno, gdzie leje. Odkręca kran, piwo rzyga jak ścieki w rynsztoku, na każdy litr zatrzymany w bańce ze trzy lecą na ziemię.<br>Zbyt wcześnie, by odtrąbić zwycięstwo. Radzieckie bańki do soków zamykane są dużymi, jednorazowymi kapslami. Przy ponownym użyciu nie ma jak ich szczelnie przykryć. Na dodatek niewygodnie się je trzyma, a przed nami ponad kilometr drogi