Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
i badali; jedni kazali mi łykać rozmaite
krople i pigułki, inni znowu nacierali ranę maściami
i posypywali ją proszkami o dziwnych zapachach. Byli też
i tacy, którzy tylko modlili się albo wymawiali słowa
tajemniczych zaklęć. Żaden z nich jednak nie zdołał
mnie uleczyć; gasłem i nikłem w oczach, i krew sączyła
się ze mnie nadal.

Gdy wszyscy już stracili nadzieję na moje ocalenie i lekarze,
widząc swoją bezsilność, opuścili pałac, straż
dworska doniosła o przybyciu chińskiego uczonego, który
stawił się na wezwanie mego ojca.

Niechętnie sprowadzono go do mego łóżka, nikt już
bowiem nie wierzył, aby mógł istnieć jeszcze jakikolwiek
ratunek
i badali; jedni kazali mi łykać rozmaite <br>krople i pigułki, inni znowu nacierali ranę maściami <br>i posypywali ją proszkami o dziwnych zapachach. Byli też <br>i tacy, którzy tylko modlili się albo wymawiali słowa <br>tajemniczych zaklęć. Żaden z nich jednak nie zdołał <br>mnie uleczyć; gasłem i nikłem w oczach, i krew sączyła <br>się ze mnie nadal.<br><br>Gdy wszyscy już stracili nadzieję na moje ocalenie i lekarze, <br>widząc swoją bezsilność, opuścili pałac, straż <br>dworska doniosła o przybyciu chińskiego uczonego, który <br>stawił się na wezwanie mego ojca.<br><br>Niechętnie sprowadzono go do mego łóżka, nikt już <br>bowiem nie wierzył, aby mógł istnieć jeszcze jakikolwiek <br>ratunek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego