Całe szczęście na jego drodze czołg. T-55, stary model, ale co robić. W nim spędzi resztę nocy. Niewygodnie, wszędzie jakieś rury, pokrętła, wajchy, można tylko siedzieć, ewentualnie półleżeć w brudzie, lepiącym się, trudnym do usunięcia z ubrania smarze, trudno spać, ale przecież trzeba spróbować, na zewnątrz deszcze niespokojne, potargany sad, niedługo zaświta, a my na tej wojnie bez przerwy, krótki nerwowy sen, poranne zimno i faza przejściowa między pijaństwem a kacem wyrywają z miejsca radiooperatora, wychyla się przez właz, jest zdobywcą tego miasta. Patrzy pogardliwym wzrokiem zwycięzcy, patrzy przestraszonym wzrokiem zwycięzcy, który wie, że przegrał, tego kraju nie da się