Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
najwyższej części puszki. Najwyższej! Bo jeśli zaczniemy od najniższej, posiłek możemy zjadać z sufitu. A jeśli zaśniemy przy ogrzewaniu zamkniętej puszki - zostaniemy gwałtownie obudzeni...

Oddycham ciężko, wpatrując się w walące za rufą tabuny mgly. Coś fatalnego. Mgła i deszcz. Co może być następnego? Co może być następnego?
Biorę gitarę i sadowiąc się na gazetach (szybkość namakania około jednej strony na minutę) udaję, że nie czuję wody w koi. Skostniałymi palcami łomoczę w pordzewiałe struny. Śpiewam. Ale śpiewanie bardzo schładza. Zamykam więc "instrument", kontentując się grą. Idzie mi nie najgorzej.
Nie najgorzej jak na taką pogodę. W pasie ratunkowym, z kotem pod pachą
najwyższej części puszki. Najwyższej! Bo jeśli zaczniemy od najniższej, posiłek możemy zjadać z sufitu. A jeśli zaśniemy przy ogrzewaniu zamkniętej puszki - zostaniemy gwałtownie obudzeni...<br><br> Oddycham ciężko, wpatrując się w walące za rufą tabuny mgly. Coś fatalnego. Mgła i deszcz. Co może być następnego? Co może być następnego?<br> Biorę gitarę i sadowiąc się na gazetach (szybkość namakania około jednej strony na minutę) udaję, że nie czuję wody w koi. Skostniałymi palcami łomoczę w pordzewiałe struny. Śpiewam. Ale śpiewanie bardzo schładza. Zamykam więc "instrument", kontentując się grą. Idzie mi nie najgorzej.<br> Nie najgorzej jak na taką pogodę. W pasie ratunkowym, z kotem pod pachą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego