na teren ogrodu, czyli "na Partię", jak to mówiły osiedlowe dzieci, przez rozciętą siatkę. Michał wyszedł do nich i wspólnie wytyczali nową granicę tej, jak śmiał się przewodniczący rady, osiedlowej reformy rolnej. Michał chciał dać im znacznie więcej, niż potrzebowali - miał nadzieję, że przy budowie piaskownic, huśtawek i równoważni, przy sadzeniu drzewek wreszcie tajemnica ogrodu się rozwiąże. Już śmiał się na myśl o tym, co zrobi znalazca kosztowności - zapewne byłoby to kilka osób naraz, więc może udałoby się coś zyskać choć dla dzieci. On sam nie potrzebował niczego z tego skarbu, o którym najwyraźniej zapomniała nawet jego prawna właścicielka - Helena.<br>Niebawem