chujkiem. Ja potrafię. Kocham cię, wierzysz mi? - Bocian przywarł ustami do łysej czaszki. - Zrobię wszystko, żebyś wierzyła do końca życia... Teraz zabiorę cię do domu, opatrzymy rękę i będziemy oglądać filmy, te, które lubisz. Właśnie pożyczyłem Bessona. Wiem, że oglądałaś wiele razy, wiem... - otwartą dłonią zaczął delikatnie wycierać szczękę z sadzy.<br>Spalone ciało milczało... Wszędzie, wszędzie spalone, milczące ciała - spotworniałe kobiece węgle, później zbierane szufelkami, pakowane do worków, wsypywane do trumien. Zygmunt poczuł, jak uginają się pod nim nogi, jak zakrwawione ręce trzęsą się i ciało ogarnia drżenie. Chciał uciec, byle gdzie, przed siebie, uciec, żeby nie czuć smrodu ludzkiego ciała