rozpadlinie pod skałą, zeszłam ze ścieżki, nie wiem, jak zlazłam na dno tej rozpadliny, a tam był śnieg i chłód, i niżej nie było już nic, tylko stromy stok i przepaść.<br><page nr=23> Nagarnęłam śniegu w dłonie, zaczęłam go jeść. Diego z początku nie zauważył, gdzie jestem, dopiero później mnie dostrzegł. Rozwiązał sakwę, wyjął bukłak na wodę, schodzi z tym bukłakiem. Starałam się, by nic nie poznał po mnie, a już mi śnieg i cień zrobiły lepiej. Wzięłam bukłak, napełniłam go taką zlodowaciałą, brudną i zbryloną kaszą śnieżną.<br>- Będziemy mieli na drogę - powiadam. Diego też się tymczasem orzeźwił, nassał lodu i umył twarz