Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
palce. Śmiejąc się ciągle i wykręcając na pięcie, oblizała dłoń. Wtedy właśnie zauważyłam, że Diego na nią patrzy i że zatrzymał przez chwilę wzrok na tym głębokim wcięciu. A ta Amaryllis podeszła i dolała mu mleka.
Już od rana Diego był bardzo niespokojny, już rano, kiedy składał swoje rzeczy do sakwy, widziałam, jak mu wszystko leciało z rąk, nie mógł zawiązać supła, rozchylił usta i drżała mu warga.
A nastało tego trzeciego dnia, bo już się zaczął trzeci dzień, jeszcze większe gorąco i coś w powietrzu niby rozżarzone szpilki, kłujące i łyskające, czuło się te ukłucia skórą, oczami, wydawało się, że
palce. Śmiejąc się ciągle i wykręcając na pięcie, oblizała dłoń. Wtedy właśnie zauważyłam, że Diego na nią patrzy i że zatrzymał przez chwilę wzrok na tym głębokim wcięciu. A ta Amaryllis podeszła i dolała mu mleka.<br>Już od rana Diego był bardzo niespokojny, już rano, kiedy składał swoje rzeczy do sakwy, widziałam, jak mu wszystko leciało z rąk, nie mógł zawiązać supła, rozchylił usta i drżała mu warga.<br>A nastało tego trzeciego dnia, bo już się zaczął trzeci dzień, jeszcze większe gorąco i coś w powietrzu niby rozżarzone szpilki, kłujące i łyskające, &lt;page nr=20&gt; czuło się te ukłucia skórą, oczami, wydawało się, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego