praktykantem. Reszta domowników miała owe wyróżnienia za złe i zarzucała zapraszanym rażący brak solidarności.<br>Poza Surmą, zapracowanym od świtu do nocy, Reidernową, brząkającą kluczami, i częściowo Andrzejem i Józiem towarzystwo nudziło się śmiertelnie. Nie miało żadnego zajęcia, do pracy w polu czy w fabryce iść nie wypadało. Kobiety plotkowały w saloniku, mężczyźni grali w tysiąca, bo zawsze brakowało czwartego do brydża. Wszyscy narzekali na gospodarza, twierdząc, że się "wynosi" i zapomina o łączących go niedawno z obecnymi gośćmi stosunkach. Omawiano skąpstwo Reidernowej. Jej mąż nie budził animozji. Był to człowiek cichy, mało się pokazywał. Podejrzewano, że Reidernowa trzyma go pod kluczem