rzeczy. Takie, których się używa, i takie <br>nawet, których już nikt nie używa. A może to się <br>zresztą tylko tak zdaje, że "nikt", bo po prostu ci, <br>którzy ich używają, nie przychodzą do innych sklepów? <br>Kiedyś spotkałam na przykład u panny Gołębiowskiej <br>staruszkę w czarnym koronkowym czepeczku i dziwnego kształtu <br>salopce* (właśnie salopce, a nie jakimś tam płaszczu), <br>która oglądała piękną naftową lampę z ozdobnym, <br>malowanym w pęki róż kloszem, na niebieskim fajansowym <br>postumencie. A innym razem jakiś siwy pan kupował dla wnuczka <br>takiego pajaca, jakiego już pewnie nigdzie dzisiaj nie można <br>dostać: porcelanowego, w atłasowym, błękitno-czerwonym, <br>naszywanym dzwoneczkami ubraniu