W końcu daję za wygraną. Zrezygnowany opadam na poduszki i zamykam oczy.<br>Salowa przynosi śniadanie. Wszyscy na sali pałaszują, a ja, choć po zastrzyku z relanium mam ochotę co najwyżej na picie, leżę jak kłoda przywiązany do łóżka i tylko pożądliwie patrzę na kubek z płynem, prawdopodobnie cieniutką herbatą, którą salowa stawia na mojej szafce razem z lichym, szpitalnym śniadaniem.<br>- Pić... - mówię, a właściwie ledwo chrypię przez wyschnięte gardło.<br>- O mój bidaku - mówi salowa - i jak to cię związali, <orig>patrzta-no</> ludzie, jak wieprzka jakiego!.. Dam no ja ci pić, kochanieńki, <orig>czekej-no</>, <orig>czekej</>...<br>I stara kobiecina, salowa za lichutką pensję