I nie wie stary proboszcz, jak wyrazić anachronicznie tamten strach obezwładniający, kiedy on, wikary, nie ogolony, w zaspanej sutannie, z opaską sanitariusza, klęka przy rannych, poukładanych jak nawa długa, i wlewa im po kolei do ust po łyku herbaty z wódką... Kiedy raz po raz czuje przy skroni woń przepoconych saperek krasnoarmiejca stojącego przy nim... Dziś wszystko to już gazetą pożółkłą, co w proch i w pył... a ten tu... Patrzy na Hansa i widzi oczy ciekawego dziecka. <br>- Jak długo front nasz trwał niewzruszenie, daleko naWschodzie, miasteczko miało coś z dziewiętnastowiecznego garnizonu. Można by mówić o swego rodzaju życiu społecznym... Nasi