władzą, wypracowując całe szyfry aluzji i metafor, ale przecież po 1956 r. kultura studencka, podobnie jak artystyczna awangarda, nie musiała działać w podziemiu. Co więcej, z czasem kluby studenckie stały się swego rodzaju kuźnią profesjonalnych kadr estradowych czy literackich, zaś status działacza studenckiego zajmującego się kulturą przysparzał nie tylko towarzyskich satysfakcji. Zarabiało się bowiem na tym zupełnie przyzwoite pieniądze, a ponadto pozostawała świadomość, że robi się coś lepszego niż to, co nazywano socjalistyczną wersją kultury masowej. Kultura studencka trwała w PRL-u paradoksalnie: z jednej strony transmitowała zachodnie mody popularne, z drugiej afiszowała się swoją elitarnością, bo w końcu była kulturą