że Poldek ozdobił wóz, podszedłem do okna; natychmiast je otworzyłem, "zaraz do was idziemy!" - krzyknąłem, "co się stało?" - zapytał Henio, "wóz ci czymś popaćkali", dopadł inżynier okna, strasznym głosem krzyknął do czeredy dzieciaków "nogi wam powyrywam!" i wypadliśmy z pokoju, bieg przez przedpokój, winda była w ruchu, więc tupot po schodach, wybiegliśmy na podwórze puste, wymarłe; po spróbowaniu palcem napisów stwierdziłem "musisz, Heniu, jechać do warsztatu, to jest lakier, wodą tego nie zmyjesz... A przecież nie będziesz po mieście paradował spaskudzonym wozem", "tak, do warsztatu, do warsztatu... Ale, uważasz, Stasiu, co za przypadek. WANDA mi napisali... Może to na Basię dobrze