inną od Paryżów innych ludzi, przebiegających tymi samymi, co i my, ulicami.<br>Kiedy szlak stóp Pierre'a wyprowadził go po długiej wędrówce pod dom Jeannette, minęła już dwunasta. Mimo to Pierre wszedł na górę i zapukał. Otworzyła mu rozespana matka. Jeannette nie było. Nie wracała do domu od wczoraj.<br>Pierre długo schodził w ciemnościach, zanim wydostał się z powrotem na ulicę. Zna1azłszy się na chodniku, nie czekał już przed bramą, jak pierwszej nocy, lecz ociężale powlókł się w mrok.<br>Na rogu ludnej alei obryzgało go błotem przejeżdżające otwarte taxi. Opasły galant, rozparty na siedzeniu, całował wtuloną w niego smukłą dziewczynę, błądząc wolną