po nocach przed jatkami rzeźników.<br>W czas takiej to właśnie zimy długotrwałej, w wieczór zawieruchą śnieżną dmący, do jednej z gospód w pobliżu kościoła Panny Marii przywlókł się stary, obdarty, skulony z zimna dziad.<br>Rozejrzał się po izbie obszernej, o gościnę pokornie poprosił, że to - powiada - nie ma się gdzie schronić, a głodny jest taki, iż nogi go już nosić nie zdołają.<br>Choć żebrakowi źle jakoś z oczu patrzyło, miłosierni gospodarstwo nie odmówili mu przytułku. Jeść dali, pić dali i na ciepłym przypiecku przespać się pozwolili.<br>Wlazł ci dziadyga za piec, postękał, pokwękał i po krótkiej chwili zasnął widocznie, bo jął