Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
w końcu wioski, ktoś zapukał. Gospodarz drzwi otworzył, a do izby wszedł żebrak, z kijem w ręku i workiem płóciennym na plecach, mokry i zabłocony.

- Niech będzie pochwalony!
- Na wieki wieków.
- Przenocujcie mię, gospodarzu, strudzony jestem bardzo, z drogi idę.
Kmieć pokiwał głową i westchnął.
- Juści ostańcie, kiedy nie macie schronienia. Na dworze ciemno i mokro; wygodnie wam tutaj nie będzie, bo chata mała, dzieci siedmioro, a obok w drugiej izbie chora żona. Ale z serca was proszę: czym chata bogata.
Podróżny musiał być bardzo zmęczony, bo zaraz usiadł i patrzał dokoła po ubogiej izbie. Wieśniak przyniósł mu chleba, miodu, mleka
w końcu wioski, ktoś zapukał. Gospodarz drzwi otworzył, a do izby wszedł żebrak, z kijem w ręku i workiem płóciennym na plecach, mokry i zabłocony. <br><br>- Niech będzie pochwalony!<br>- Na wieki wieków.<br> - Przenocujcie mię, gospodarzu, strudzony jestem bardzo, z drogi idę.<br>Kmieć pokiwał głową i westchnął. <br>- Juści ostańcie, kiedy nie macie schronienia. Na dworze ciemno i mokro; wygodnie wam tutaj nie będzie, bo chata mała, dzieci siedmioro, a obok w drugiej izbie chora żona. Ale z serca was proszę: czym chata bogata. <br>Podróżny musiał być bardzo zmęczony, bo zaraz usiadł i patrzał dokoła po ubogiej izbie. Wieśniak przyniósł mu chleba, miodu, mleka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego