Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
zabieliły się kwieciem.

Nora, spuszczana wieczorem z łańcucha, czekała już od świtu pod drzwiami kuchni i przy pierwszej sposobności wbiegała do pokoju merdając ogonem, aby zadokumentować swoje przywiązanie. Miała krótką brązową sierść i sięgała mi do ramienia. Uśmiechała się tylko do mnie (tak mi się przynajmniej wydawało), a robiła to ściągając górną wargę i przymrużając oczy. Swoie poranne igraszki i zaczepki przeplatała wesołym poszczekiwaniem i paru liźnięciami. Potem podskakiwała i opadała na wyciągnięte przednie łapy, warknięciami zachęcała mnie do zabawy i tak rozmawialiśmy z sobą językiem dla nas tylko zrozumiałym. Goniliśmy się po ogrodzie, a gdy rzucałem jej patyki, przynosiła je
zabieliły się kwieciem.<br><br>Nora, spuszczana wieczorem z łańcucha, czekała już od świtu pod drzwiami kuchni i przy pierwszej sposobności wbiegała do pokoju merdając ogonem, aby zadokumentować swoje przywiązanie. Miała krótką brązową sierść i sięgała mi do ramienia. Uśmiechała się tylko do mnie (tak mi się przynajmniej wydawało), a robiła to ściągając górną wargę i przymrużając oczy. Swoie poranne igraszki i zaczepki przeplatała wesołym poszczekiwaniem i paru liźnięciami. Potem podskakiwała i opadała na wyciągnięte przednie łapy, warknięciami zachęcała mnie do zabawy i tak rozmawialiśmy z sobą językiem dla nas tylko zrozumiałym. Goniliśmy się po ogrodzie, a gdy rzucałem jej patyki, przynosiła je
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego