wyniki, jakie uzyskaliśmy, były okupione ciężką pracą fizyczną. Były wyprawy, przyznać to muszę samokrytycznie, bardziej przypominające wyścigi niż spokojne, pozbawione nerwowości działania ratownicze. Doszliśmy, po prostu, do pewnej bariery i jej przekroczenie nie było możliwe bez nowego skoku technicznego. Osiągnięto to dopiero przy połączeniu trzech czynników: wprowadzenia śmigłowców do akcji ścianowych, szerokiego zastosowania metod improwizacji i pokonania obciążeń psychicznych ratowników. Obserwując więc spokojne, rozważne, a jakże skuteczne i w efekcie szybkie poczynania mych kolegów, miałem świadomość, że wkroczyli oni już na dobre w nowy etap, i to tak gruntownie, że zmieniło się ich widzenie gór i ich myślenie o ratownictwie.<br>Już