Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
mówi?
Szyc się skrzywił. - Rzeczywiście, po co? Sam nie wiem, no to już koniec albo dopiero początek - prawie wyjąkał. Znikł za przejeżdżającą furmanką, przy której dostojnie kroczyła ładna, czarno-biała krowa. Kupił woreczek kaszy, taniej, niż się spodziewał, okupacyjne szczęście, kawałek podsuszonego boczku i biały, jakże wonny ser w lnianej ściereczce. Pieniądze dała mu rano Róża, nie pytał, skąd ma, zawsze tak było, bez słowa wyjaśnienia. Domyślał się, że pochodzą od Konstantego. Wyszedł boczną furteczką pod brzózkami. Minął kogoś w szarym tajniackim płaszczu z podniesionym kołnierzem. Po paru krokach uświadomił sobie, że to granatowy policjant Sekuła. Wszyscy go tutaj znali. Liście
mówi?<br>Szyc się skrzywił. - Rzeczywiście, po co? Sam nie wiem, no to już koniec albo dopiero początek - prawie wyjąkał. Znikł za przejeżdżającą furmanką, przy której dostojnie kroczyła ładna, czarno-biała krowa. Kupił woreczek kaszy, taniej, niż się spodziewał, okupacyjne szczęście, kawałek podsuszonego boczku i biały, jakże wonny ser w lnianej ściereczce. Pieniądze dała mu rano Róża, nie pytał, skąd ma, zawsze tak było, bez słowa wyjaśnienia. Domyślał się, że pochodzą od Konstantego. Wyszedł boczną furteczką pod brzózkami. Minął kogoś w szarym tajniackim płaszczu z podniesionym kołnierzem. Po paru krokach uświadomił sobie, że to granatowy policjant Sekuła. Wszyscy go tutaj znali. Liście
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego