Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
I obie naraz dyskretnie wzdychają.
Obie w trefionych perukach.
Zniewalająca biel ich szat, czystości i miłosierdzia, nie może
być mi pocieszeniem.
Jak straszna stała się nasza egzystencja, skoro podrabiamy już
wszystko: serca, kwiaty i anioły.
Patrzę na nie z przejmującym smutkiem.
- Musiałem całą noc spać na prawym boku, aż ręka ścierpła, aż
ustało krążenie i... odespałem! - bronię z uporem własnej hipotezy, która wydaje
mi się sensowna.
- No dobrze - wzdycha krągłolica dając za wygraną.
- Teraz powiem panu, jak będzie wyglądało nasze badanie...
Pan rozbierze się do pasa i położy tutaj wygodnie na wznak -
wskazała przykrytą prześcieradłem leżankę.
- Chyba nie jest tu chłodno
I obie naraz dyskretnie wzdychają.<br> Obie w trefionych perukach.<br> Zniewalająca biel ich szat, czystości i miłosierdzia, nie może<br>być mi pocieszeniem.<br> Jak straszna stała się nasza egzystencja, skoro podrabiamy już<br>wszystko: serca, kwiaty i anioły.<br> Patrzę na nie z przejmującym smutkiem.<br> - Musiałem całą noc spać na prawym boku, aż ręka ścierpła, aż<br>ustało krążenie i... odespałem! - bronię z uporem własnej hipotezy, która wydaje <br>mi się sensowna.<br> - No dobrze - wzdycha krągłolica dając za wygraną.<br> - Teraz powiem panu, jak będzie wyglądało nasze badanie...<br> Pan rozbierze się do pasa i położy tutaj wygodnie na wznak -<br>wskazała przykrytą prześcieradłem leżankę.<br> - Chyba nie jest tu chłodno
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego