wydał ich w ręce Gestapo. Do ogłoszenia wyroku jednak nie doszło: dzień wcześniej Jarzębowski dostał zawału serca, przewieziono go do szpitala więziennego, skąd po kilku dniach uciekł. Mówiono, że zawał był sfingowany, a ucieczkę ułatwili mu ci sami bezpieczniacy, którzy go aresztowali.<br>Inżynierostwo pozostali na pierwszym piętrze, tylko musieli się ścieśnić do jednego pokoju, jako że do drugiego dokwaterowano im z przydziału rodzinę Orlińskich: on był robotnikiem w "Jedwabniku", ona sprzątała w restauracji Pawlika, a małe dziecko łaziło całymi dniami samopas, głodne i zasmarkane. Drugie piętro zajęła, też z przydziału, samotna kobieta z synem, do której po paru latach, wprowadził się