Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
A ja piję za prawdziwą miłość...

Panna Kazimiera spojrzała na nią niepewnie, umoczyła usta i odstawiła kieliszek. Potem nagle oblała się jeszcze większym rumieńcem i rzekła spuszczając oczy:

- Nie znam się ani na miłości, ani na koniaku... Jedno i drugie jest dla mnie za mocne.

Mieńszykow siedząc obok ojca mówił ściszonym głosem:

- Stanisławie Bernardowiczu, przyszedłem w poselstwie od Anny Andriejewny Zarieckiej. Kazała panu powiedzieć, że jest jej niewymownie przykro, ale nie przypuszczała, że to pański synek... Prosi, żeby pan raczył wspaniałomyślnie jej wybaczyć... A na przeprosiny przysyła panu hebanową laskę z gałką z kości słoniowej... Zostawiłem ją w przedpokoju... Tę laskę
A ja piję za prawdziwą miłość...<br><br>Panna Kazimiera spojrzała na nią niepewnie, umoczyła usta i odstawiła kieliszek. Potem nagle oblała się jeszcze większym rumieńcem i rzekła spuszczając oczy:<br><br>- Nie znam się ani na miłości, ani na koniaku... Jedno i drugie jest dla mnie za mocne.<br><br>Mieńszykow siedząc obok ojca mówił ściszonym głosem:<br><br>- Stanisławie Bernardowiczu, przyszedłem w poselstwie od Anny Andriejewny Zarieckiej. Kazała panu powiedzieć, że jest jej niewymownie przykro, ale nie przypuszczała, że to pański synek... Prosi, żeby pan raczył wspaniałomyślnie jej wybaczyć... A na przeprosiny przysyła panu hebanową laskę z gałką z kości słoniowej... Zostawiłem ją w przedpokoju... Tę laskę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego