słonecznego, krążył, wydłużając się zarazem, aż dotykał linii <orig>energobotów</>. Od tej chwili zaczynali już wstawać i wypatrywać wracających. A ci znów, kiedy się pojawili, głodni i zmęczeni, tracili nagle całe ożywienie, w jakim utrzymywała ich praca w metalowych zgliszczach "miasta", i nawet ekipa "Kondora" po tygodniu przestała już przybywać z sensacyjnymi nowinami, sprowadzającymi się do tego, że udało się w znalezionych szczątkach rozpoznać <page nr=82> jakiegoś człowieka, i to, co było w pierwszych dniach znakami grozy, przywiezione z "Kondora", zostało starannie zapakowane (bo jak nazwać inaczej ów proces sumiennego układania wszystkich ocalałych szczątków ludzkich w hermetycznych zbiornikach, które powędrowały na dno statku) i