one w stertach na wykrzywionych od starości regałach, pokrywają grubą warstwą ziemię, piętrzą się w wielkich kopach. Są to książki polskie, rosyjskie, żydowskie i litewskie. Książki wszystkich narodowości zamieszkujących tę ziemię. Większość z nich nie ma okładek, rozsypują się jak talie pożółkłych kart. Można podnieść którąś, odczytać w niej stosowną sentencję. Zawarły bowiem w sobie wszystkie myśli, pragnienia i nadzieje swego czasu. Jedne mają rogi czarne i spuchłe od palców życzliwych czytelników, innych nikt nawet nie rozciął. Leżą tu teraz jednakowo zapomniane przez żarna papierni. Polek biega po tym wielkim grobowcu, gorączkowo rozpycha zakurzone tomy, zagląda do wszystkich kątów, depce pokłady