już po kolacji, garbił się przed komputerem, więc Gabrysia poszła do kuchni, żeby pozmywać.<br>Włączyła sobie telewizor, ale zaraz musiała go wyłączyć, bo w programie pierwszym grono obrońców ojczyzny rzucało sobie w oczy niewybredne obelgi przedwyborcze, w programie drugim były idiotyczne reklamy, w trzecim zaś leciał jeden z tych włoskich seriali obyczajowych, w których Gabrysi wszystko się myliło. Ponieważ więcej programów do wyboru nie było, Gabrysia przyniosła sobie mały magnetofon ojca i z V koncertem Brandenburskim w uszach jęła doprowadzać kuchnię do porządku.<br>Ledwie zmyła naczynia, ledwie usiadła sobie przy stole z herbatką i książką (Kurt Vonnegut, Witajcie w małpiarni), ledwie