ze wzgórza gdzieś w tę noc ciemną, ponad<br>naszym domem, ponad tą rozległą równiną, ponad światem. Lecz co<br>próbowałem się podnieść, ściągało mnie z powrotem do ziemi i ani ręce<br>nie chciały mi się dać rozłożyć, ani głowa wyciągnąć z szyi, a w<br>dodatku mdliło mnie. Byłem pewny, że kiedyś sfruwałem z tego wzgórza.<br>Przypomniało mi się nawet, że gdy mnie matka po coś do miasta wysłała,<br>a nie chciało mi się zbiegać po schodach, sfruwałem aż pod same drzwi<br>naszej sutereny. A nieraz przelatując ponad naszym domem, głuchy na jej<br>dochodzące mnie z ziemi okrzyki, czy kupiłem chleb, sól, cukier