kamień trzasnął raz, drugi. Polek rzucił nań dwie płocie, które natychmiast jęły się smażyć, wydając miłą i obiecującą woń.<br>- A ja miałem sen - pochwalił się Salisz.<br>- Jaki tam sen? - spytał Polek niedowierzająco.<br>- Jej Bohu, prawdę mówię. Śniłem, że leciał aroplan jak co dzień. Nad doliną zakręcił się trzy razy i siadł tam, koło tej nie dokończonej drogi. Krowy przelękły się strasznie i zagilowały, a ja schowałem się do krzaków. Siedzę ja tam i patrzę, a tu otwierają się drzwi ogromne jak w gumnie i wychodzi człowiek. Kiedy wyprostował się, to był wielki... wielki... no, jak tamte dęby, a może nawet większy