przetrzymał i spod Somosierry w mundurze powrócił, i ja także duszy swojej, choć nie serafickiej i diabłu nieraz przychylnej, ukrzywdzić nie dałam: nie zdradziłam muzyki. I mnie za to nagrodzono! Nie wiem, kto tam - twój Bóg łaskawy czy po prostu ślepy, rozumny los - nagrodził moją starość. Marta nie będzie rzepy siała dla ciebie. Marta ma głos, którym można wyśpiewać najpiękniejszą muzykę! Życie Marty będzie moje - nie twoje, Adamie. <br>Na tym rozmowę urwano. Adam, jęczący "Boże; ach, Boże miłościwy", powlókł się do roboty. Róża, z rozdętymi nozdrzami, <page nr=144> twardo została przy swoim. W kilka dni później sprowadziła krawcową i kazała szyć Marcie suknie