Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
osad i przybysze z odleglejszych krain, mogło ich być w Daborze i trzy razy tyle.
- To tu - powiedział stary, wskazując ręką rząd ziemianek, pokrytych płaskimi słomianymi dachami. Każde z domostw miało nieduże okno, w które wprawiono szybę z zakopconego i chropowatego co prawda, a jednak prawdziwego szkła z Uwegny.
- Zechcesz się napić, panie, albo coś zjeść? - spytał stary. Doron potarł dłonią policzek.
- Nie. Pokaż mi swoich wnuków.
- Tędy, Mistrzu... - wskazał Doronowi wąskie przejście między ścianami domów.
Od razu można było poznać, że chaty należą do garncarzy. Na małej przestrzeni między ziemiankami nie rosła ani kępa trawy. Ziemię pokrywała warstwa zeschłej gliny, wyrzucanej
osad i przybysze z odleglejszych krain, mogło ich być w Daborze i trzy razy tyle.<br>- To tu - powiedział stary, wskazując ręką rząd ziemianek, pokrytych płaskimi słomianymi dachami. Każde z domostw miało nieduże okno, w które wprawiono szybę z zakopconego i chropowatego co prawda, a jednak prawdziwego szkła z Uwegny.<br>- Zechcesz się napić, panie, albo coś zjeść? - spytał stary. Doron potarł dłonią policzek.<br>- Nie. Pokaż mi swoich wnuków.<br>- Tędy, Mistrzu... - wskazał Doronowi wąskie przejście między ścianami domów.<br>Od razu można było poznać, że chaty należą do garncarzy. Na małej przestrzeni między ziemiankami nie rosła ani kępa trawy. Ziemię pokrywała warstwa zeschłej gliny, wyrzucanej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego