trzech nogach, biegł i skomlał.<br>A za nim żandarm, dociskając czapkę, wyciągnął z kabzy pistolet.<br>Strzelił, aż zawarczało, i wrócił do Hanczarki.<br>Pies leżał, drżał całym ciałem.<br>Miś Kunda podszedł do psa, cmoktał i klepał ręką kolano.<br>O pełnym świcie zaczęła się na Podcmentarnej ciesielska robota robota, za jabłoniami dzwoniła siekiera, piła-poprzeczka na cinała zamki.<br>W cieniu na przyciosach stukał knypel.<br>Za chałupą Buchsbauma robotnicy żydowscy, popędzani kolbami, budowali wysoki parkan.<br>Zaryglowywali getto.<br>Nad robotnikami kwitła topola, rzucała puch na drzewka, na miodunki, na kalinę rozstrzęsioną w kwiatach i zaciągnęła to wszystko letnia pogoda.<br>I zaraz rano uliczkami szli gdzieniegdzie