dobrze mi poszło. Pożyczyłem od Zośki forsę, oddam jej ze stypendium, i tłukę się w zatłoczonym wagonie do Krakowa. <br>Tuk, tuk, tuk, tu-tu-tuk. <br>Tu-tuk, tu-tuk-. Honeger zrobił z tego świetny kawałek. - Tuk-tu-tuk- -tu-tuk! <br><br><br>Idę najpierw do stryja. Ulica Gołębia nr 8. Wchodzę do sieni, na klatkę schodową. Kamienica stara, zaniedbana. Wytarte, kamienne schody, na półpiętrach nisze, w których zapewne kiedyś stały gipsowe posągi. Na drzwiach kilka biletów wizytowych z informacjami, ile razy do kogo dzwonić. Mam dzwonić cztery razy. Dzwonię. Krótko, urywanie. <br>Otwiera mi wysoki, chudy mężczyzna. Nie ogolony, w brudnym, fioletowym szlafroku. Uderza