kościoła. <br>Ruszył kamiennym chodnikiem. Szedł, świadom, że głowa, zajęta porządkami wiosennymi, rady sobie dać nie może z napływem wspomnień wielkanocnych, kiedy kołnierz szkolnego mundurka piłował kark i kiedy ciągle musiał poprawiać gałązkę mirtu w butonierce, żeby nie dyndała na bakier. Wróciła aura posępna czarnobiałej nawy, z Chrystusem posiniaczonym przez siepaczy popisujących się bezczelnie swą brzydotą. "Zobaczyć te ich dekoracje, do czego to podobne. W południe, bo teraz zajęci montażem". <br>Szedł i za każdym krokiem rosło w nim przekonanie, że po czterech dniach pobytu przesiał ziemię i ludzi i że na dnie sita zostały sprawy ważne: miejsce i ludzieświadkowie, loch