Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
oddech. Chciał usłyszeć oddech śpiącego Dziadzi. Dziwiła go ta cisza nadzwyczajna, zupełna nieruchomość powietrza i obrzydliwy zapach czeremchy. Zdawało mu się, że obsypana białym kwieciem gałąź zwiesza się nisko nad nim, że dotyka prawie jego czoła i policzków. Odwrócił więc głowę w stronę okna, gdzie zwykle na parapecie czuwała skulona sina poświata letniej nocy. Ale okna nie było. W pierwszym momencie pomyślał, że to chmury niskie, chmury pełne deszczu, wchłonęły skąpe światło. Czekał, aż z czerni wytnie się zarys futryny, aż szyby poczną migotać ulotnym, niepewnym blaskiem. Czekał na próżno. W nagłym lęku dotknął palcami oczu. Zabolały raptownie. Czerwony obłok pękł
oddech. Chciał usłyszeć oddech śpiącego Dziadzi. Dziwiła go ta cisza nadzwyczajna, zupełna nieruchomość powietrza i obrzydliwy zapach czeremchy. Zdawało mu się, że obsypana białym kwieciem gałąź zwiesza się nisko nad nim, że dotyka prawie jego czoła i policzków. Odwrócił więc głowę w stronę okna, gdzie zwykle na parapecie czuwała skulona sina poświata letniej nocy. Ale okna nie było. W pierwszym momencie pomyślał, że to chmury niskie, chmury pełne deszczu, wchłonęły skąpe światło. Czekał, aż z czerni wytnie się zarys futryny, aż szyby poczną migotać ulotnym, niepewnym blaskiem. Czekał na próżno. W nagłym lęku dotknął palcami oczu. Zabolały raptownie. Czerwony obłok pękł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego