w białe koszule bez kołnierzyków, siedzieli w progach domów. Palili papierosy, odganiając dłońmi roje komarów. Kobiety, krzątając się wokół ostatnich spraw tygodnia, wyglądały ciekawie z okna na ulicę, na której i tak nic ciekawego się nie działo, nad którą jedynie latały nudno wielkie chrabąszcze. Od rzeki nadchodził chłód nocy. Dzieci, sine od zimna, szczękając zębami, z sennym wrzaskiem biegały gdzieś wzdłuż płotów. Mężczyźni spoglądali w niebo, wróżąc jutrzejszą pogodę, przegadywali do siebie leniwie i z godnością ponad ogrodzeniami. Byli zadowoleni, że znów minął ciężki tydzień, że jutro pośpią dłużej, zagrają w karty, że wypiją może szklaneczkę hary. W domach posiadających panny