jej przyciskiem, ale teraz chętnie oznajmiam, że w życiu swoim nie widziałem podobnej złośnicy... <br>Ale nie potrzebował dłużej mówić. Wiktoryna już sama dochodziła do równowagi i nagle, zawstydzona awanturą, wpadła do swego pokoju równie gwałtownie, jak z niego wypadła. Drzwi zatrzasnęły się za nią. <br>A Gabi i Hubert uciekli do sionki, aby niepokonane ataki ich śmiechu nie wywołały na nowo wilka z lasu. <br>VII<br>Wyruszyli o dziewiątej rano, by zastać proboszcza zaraz po mszy. <br>Dzień był prześliczny, wymyty wczorajszym deszczem, świeży i słoneczny. Jaskrawa zieloność łąk rwała oczy. Z miasteczka, widnego jak na dłoni, płynął pogodny dźwięk kościelnego dzwonu, a z