Ale to była, jakby tu powiedzieć, spekulacja, to niebyła prawdziwa chęć posiadania dziecka, głęboka potrzeba macierzyństwa... Bo ze mną nie jest tak: ja ubóstwiam dzieci, ale jak już są na świecie... nie wyobrażam sobie siebie w ciąży... lubię zajmować się dziećmi, patrzeć jak rosną... Kiedy na przykład urodził się mój siostrzeniec, akurat trochę mniej grałam w teatrze i mogłam małemu poświęcić sporo czasu. Karmiłam go, przewijałam, godzinami woziłam Plantach, cały Kraków się śmiał, patrzcie, Polony ma nieślubne dziecko. Mnie to sprawiało wielką radość, nadal zresztą tym chłopcem, teraz już zbuntowanym nastolatkiem, się zajmuję... Ale żeby samej rodzić? Nie, na to nigdy